sobota, 7 września 2013

Post #3



Post ten, miał pojawić się już wczoraj wieczorem, ale niestety wir imprez i ogólna, fatalna atmosfera po meczu Polaków z Czarnogórcami, sprzyjały bardziej zachlaniu mordy, niż pisania jakichkolwiek tekstów na bloga. Dzisiaj nadrabiamy zaległości.

Właściwie przed meczem nastawialiśmy się, że będziemy mogli przejechać się po naszych reprezentantach bez wazeliny. Po pierwszych dziesięciu minutach musieliśmy zmienić nasze plany, gdyż nasze orły-nieloty całkiem nieźle weszły w mecz. Później jednak, okazało się, że nie gramy w jedenastu, ale w dziesięciu, bo Łukasz Szukała jest pieprzonym sabotażystą, a nie piłkarzem. Nie potrafię pojąć, jak środkowy obrońca po tym jak został ominięty przez przeciwnika, może wracać truchtem pod własne pole karne.

Pewnie po prostu chciał dać się wykazać Borucowi – może chciał mu pomóc w powrocie do formy z Euro 2008.

Szkoda tylko, że jak tak dalej pójdzie, to przez długi czas nie zakwalifikujemy się ani na Euro, ani na Mistrzostwa Świata.

Ale zamiast cały czas narzekać, postarajmy się znaleźć jakieś pozytywy – Robert Lewandowski w końcu strzelił bramkę dla reprezentacji. Dodatkowo z akcji, a nie z karnego. Może wreszcie się ogólno medialne narzekanie na napastnika Borussi, bo we wczorajszym meczu wreszcie się wykazał – w końcu całą tą akcję zrobił sam.

Największym plusem całego tego meczu był fakt, że któryś z naszych zawodników sfaulował Mirko Vucinicia tak, że ten musiał opuścić boisko. Za niego wszedł jakiś Filip Kasalica i wtedy szanse obu zespołów się wyrównały – Szukała grał dla Czarnogórców, a Kasalica dla Polaków – zmarnował dwie tak wyborne szanse, że ja bym to chyba trafił…

Nie no, może już nie przesadzajmy…

Trzeba jednak przyznać, że w drugiej połowie my też mieliśmy okazję – przede wszystkim powinniśmy mieć rzut karny, ale niestety sędzia, nie wiadomo dlaczego, odgwizdał spalonego. Gdy okazało się, że o pozycji spalonej nie mogło być mowy, reakcja większości polskich kibiców wyglądała pewnie tak: 



Zanim przejdziemy do innego spalonego, który, nie wiedzieć czemu, budzi dużo większe kontrowersje w dzisiejszej prasie, należałoby poświęcić akapit naszemu wspaniałemu trenerowi – Waldemarowi Fornalikowi. Nie mam pojęcia, co kierowało nim, kiedy odsyłał do młodzieżówki Bartłomieja Pawłowskiego, zamiast Pawła Wszołka, ale, parafrazując Siarę – chyba mu się sufit na łeb spadł. Dwie zmiany, które zrobił w 2 połowie, były fatalne i nie wniosły ani trochę ożywienia do gry Polaków. Wspomniany Wszołek nie zaliczył jeszcze ani minuty we włoskiej Sampdorii, więc nie do końca rozumiem jak miał zrobić coś dobrego dla reprezentacji.

Bo to był wiesz… element zaskoczenia. Jestem pewien, że Czarnogórcy nie spodziewali się, że ktoś kto nie jest w ogóle brany pod uwagę podczas ustalania składu w swoim klubie, może wyjść na boisko. Nie mieli więc o nim pewnie żadnych informacji, nie znali też jego mocnych stron… To było bardzo przemyślane zagranie, a Ty narzekasz.

Może i tak, tylko szkoda, że najwyraźniej Paweł Wszołek też nie zna swoich mocnych stron, a przynajmniej nie chciał się za bardzo z nimi afiszować…

No bo on się dalej ukrywał! Zresztą propos ukrytych mocnych stron – spodziewałbyś się, że Szukała zagra przewrotką w 94 minucie? On na pewno specjalnie grał tak słabo cały mecz, żeby zapewnić zwycięstwo swojej drużynie w dramatycznych okolicznościach – chciał być bohaterem.

No i dochodzimy do tego wspaniałego spalonego…

Który był…

I bramka nie miała prawa zostać uznana.

Nie zmienia to faktu, że zanim się zorientowałem, że sędzia tym razem ma rację, zachowywałem się dużo gorzej niż Andrzej Grabowski w przedstawionym wyżej filmiku.

Nie martw się, nie jesteś sam. Tradycyjnie, zostawiamy Wam piosenkę – znowu będą to Elektryczne Gitary, tylko tym razem w mało optymistycznej wersji – „To już jest koniec”. Niedługo przekonamy się, czy tylko koniec szans naszej reprezentacji, czy również koniec pewnego sympatycznego trenera…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz