Post ten, miał pojawić się już wczoraj wieczorem, ale
niestety wir imprez i ogólna, fatalna atmosfera po meczu Polaków z
Czarnogórcami, sprzyjały bardziej zachlaniu mordy, niż pisania jakichkolwiek
tekstów na bloga. Dzisiaj nadrabiamy zaległości.
Właściwie przed meczem
nastawialiśmy się, że będziemy mogli przejechać się po naszych reprezentantach
bez wazeliny. Po pierwszych dziesięciu minutach musieliśmy zmienić nasze plany,
gdyż nasze orły-nieloty całkiem nieźle weszły w mecz. Później jednak, okazało
się, że nie gramy w jedenastu, ale w dziesięciu, bo Łukasz Szukała jest
pieprzonym sabotażystą, a nie piłkarzem. Nie potrafię pojąć, jak środkowy
obrońca po tym jak został ominięty przez przeciwnika, może wracać truchtem pod
własne pole karne.
Pewnie po prostu chciał dać się wykazać Borucowi – może
chciał mu pomóc w powrocie do formy z Euro 2008.
Szkoda tylko, że jak
tak dalej pójdzie, to przez długi czas nie zakwalifikujemy się ani na Euro, ani
na Mistrzostwa Świata.
Ale zamiast cały czas narzekać, postarajmy się znaleźć
jakieś pozytywy – Robert Lewandowski w końcu strzelił bramkę dla reprezentacji.
Dodatkowo z akcji, a nie z karnego. Może wreszcie się ogólno medialne
narzekanie na napastnika Borussi, bo we wczorajszym meczu wreszcie się wykazał –
w końcu całą tą akcję zrobił sam.
Największym plusem
całego tego meczu był fakt, że któryś z naszych zawodników sfaulował Mirko
Vucinicia tak, że ten musiał opuścić boisko. Za niego wszedł jakiś Filip
Kasalica i wtedy szanse obu zespołów się wyrównały – Szukała grał dla
Czarnogórców, a Kasalica dla Polaków – zmarnował dwie tak wyborne szanse, że ja
bym to chyba trafił…
Nie no, może już nie przesadzajmy…
Trzeba jednak
przyznać, że w drugiej połowie my też mieliśmy okazję – przede wszystkim
powinniśmy mieć rzut karny, ale niestety sędzia, nie wiadomo dlaczego,
odgwizdał spalonego. Gdy okazało się, że o pozycji spalonej nie mogło być mowy,
reakcja większości polskich kibiców wyglądała pewnie tak:
Zanim przejdziemy do innego spalonego, który, nie wiedzieć
czemu, budzi dużo większe kontrowersje w dzisiejszej prasie, należałoby
poświęcić akapit naszemu wspaniałemu trenerowi – Waldemarowi Fornalikowi. Nie
mam pojęcia, co kierowało nim, kiedy odsyłał do młodzieżówki Bartłomieja
Pawłowskiego, zamiast Pawła Wszołka, ale, parafrazując Siarę – chyba mu się
sufit na łeb spadł. Dwie zmiany, które zrobił w 2 połowie, były fatalne i nie
wniosły ani trochę ożywienia do gry Polaków. Wspomniany Wszołek nie zaliczył
jeszcze ani minuty we włoskiej Sampdorii, więc nie do końca rozumiem jak miał
zrobić coś dobrego dla reprezentacji.
Bo to był wiesz…
element zaskoczenia. Jestem pewien, że Czarnogórcy nie spodziewali się, że ktoś
kto nie jest w ogóle brany pod uwagę podczas ustalania składu w swoim klubie,
może wyjść na boisko. Nie mieli więc o nim pewnie żadnych informacji, nie znali
też jego mocnych stron… To było bardzo przemyślane zagranie, a Ty narzekasz.
Może i tak, tylko szkoda, że najwyraźniej Paweł Wszołek też
nie zna swoich mocnych stron, a przynajmniej nie chciał się za bardzo z nimi
afiszować…
No bo on się dalej
ukrywał! Zresztą propos ukrytych mocnych stron – spodziewałbyś się, że Szukała
zagra przewrotką w 94 minucie? On na pewno specjalnie grał tak słabo cały mecz,
żeby zapewnić zwycięstwo swojej drużynie w dramatycznych okolicznościach –
chciał być bohaterem.
No i dochodzimy do tego wspaniałego spalonego…
Który był…
I bramka nie miała prawa zostać uznana.
Nie zmienia to faktu,
że zanim się zorientowałem, że sędzia tym razem ma rację, zachowywałem się dużo
gorzej niż Andrzej Grabowski w przedstawionym wyżej filmiku.
Nie martw się, nie jesteś sam. Tradycyjnie, zostawiamy Wam
piosenkę – znowu będą to Elektryczne Gitary, tylko tym razem w mało
optymistycznej wersji – „To już jest koniec”. Niedługo przekonamy się, czy
tylko koniec szans naszej reprezentacji, czy również koniec pewnego
sympatycznego trenera…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz